#oscary2021 #oscary #film #kino
Cholera jasna, trochę zaniedbałem swoje recenzenckie obowiązki na Wypoku, ale w tę noc oscarowaą o którą nikt nie daje specjalnego jebania w tym roku, powiem wam co tracicie a czego nie tracicie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
pokaż spoiler tl;dr – z głównych kategorii olej wszystko poza The Father, zaoszczędzony czas wykorzystaj oglądając filmy międzynarodowe jak Na rauszu czy Quo Vadis, Aida?
Filmy w kategorii Best Picture z kolejności od najsłabszego do najlepszego:
8. Nomadland – ale jak nie zachwyca, jak zachwyca, mówią wszyscy recenzenci i specjaliści od kina, przecież wygrywa wszystko. Fakt, Nomadland to film zupełnie inny niż te do których jesteśmy przyzwyczajeni na Oscarach. Na pewno nie jest Oscarbaitem i może gdybym widział nie za dużo filmów to by mi imponował. To film balansujący na granicy między artystycznym kinem drogi a zbyt artystycznym slow cinema. I w żadnej z tych kategorii nie wypada jakoś wybitnie. A, tak jak w Judas and the Black Messiah najciekawsze dzieje się w napisach na końcu, tak w Nomadland najciekawszy jest wstęp do historii opisany na samym początku w trzech zdaniach.
7. Judas and the Black Messiah – film oparty na faktach, którego najciekawsze momenty rozgrywają się na planszach podczas napisów końcowych. Chyba założenie było takie, że widz doskonale wie co się dzieje potem z postaciami przedstawionymi na ekranie. Historia jest umiarkowanie ciekawa, ale też niepokazana w jakiś rewelacyjny sposób. Chyba zasnąłem na tym filmie, a później oglądałem go następnego dnia przy pracy i wiele nie straciłem
6. Mank – kurwa, pamiętam że go oglądałem, pamiętam że go recenzowałem, nawet słuchałem tej recenzji, ale za nic tego filmu nie pamiętam, poza jedną sceną gdy Gary Oldman robi burdę podczas kolacji, ale kompletnie nie pamiętam czego dotyczyła. Szkoda, ale nie.
5. Promising Young Woman – film, który mógłby być genialny, gdyby miał odwagę skończyć się 5 minut wcześniej. Tak chujowego zakończenia nawet wszechobecna muzyka Britney Spears nie uratuje
4. Minari – amerykańska sielanka w poszukiwaniu amerykańskiego snu, ale plottwistem jest to, że zamiast uroczej białej rodzinki w latach 50. dostajemy rodzinę koreańskich imigrantów. I dla woke białych Amerykanów z przedmieść to już może wystarczyć, ale nie do końca. W sposób naturalny będzie się kojarzył z innymi produkcjami z „szeroko pojętej Azji”, które w ostatnich latach przebiły się do mainstreamu, jak Parasite, Złodziejaszki, czy Burning, pomimo tego że jest całkowicie amerykański. I jest od nich słabszy, ale to dalej przyjemny seans
3. The Trial of Chicago 7 – trochę guilty pleasure, ale po prostu mam słabość do scenariuszy Sorkina, co mam rzec, jeżeli ktoś lubi klimaty West Winga i szybkich snappy one-linerów, w dodatku w konwencji dramatu sądowego (moja miłość) to jest w stanie przymknąć oko na niektóre momenty całkowicie rozmijające się z prawdą w imię literackiej wizji. Boże broń nie powinien wygrać, ale był lepszy niż mógłby być.
2. Sound of Metal – niezależny skarbek, w sumie widziałem go stosunkowo wcześnie i nie sądziłem że w tym zestawieniu umieściłbym go tak wysoko, ale hej, tak wyszło w tym roku. Bardzo solidny film, zrobiony według konkretnych założeń, historia z grubsza jakich wiele, ale zagadnienie utraty słuchu pokazane w sposób pierwszorzędny, a Riz Ahmed i Paul Raci (syn Racibożyńskich z Polski, nie zapomnijcie się pochwalić tą wiedzą na wypadek gdyby wygrał, zanim wszyscy dziennikarze to sprawdzą na Wikipedii, to słyszeliście to najpierw tutaj) kradną sceny w których są i po prostu sound design w tym filmie – no, mistrzostwo.
Co do wszystkich tych filmów przesadnych zachwytów nie ma, to był wyjątkowo słaby rok dla kina, o czym wszyscy wiedzą, a jego uosobieniem będzie niemrawy Tenet, który lepiej podnosi temat osób z problemami słuchu niż film który jest dosłownie o gościu, który traci słuch. I całkowicie przekonany o ogólnej beznadziei tych Oscarów byłem jeszcze dwa tygodnie temu, ale to był zanim obejrzałem film, który trafia na pierwsze miejsce:
1. The Father – mistrzostwo. Po prostu wow. Tworzenie takich zestawień nie ma sensu, ta kategoria nie ma sensu, ponieważ ten film w porównaniu z pozostałymi nominowanymi jest kilkanaście klas wyżej. Nawet w solidnym roku Oscarowym jak np. 2007 czy 2014, mógłby śmiało walczyć o najwyższe wyróżnienia. Jego największym przekleństwem jest to, że de facto wyszedł prawie półtora roku temu na Sundence 2020, a swojej szerokiej premiery praktycznie się nie doczekał. Przez to, ten film w ogóle nie znajdował się na radarach do czasu nagród BAFTA, gdzie wreszcie sobie przypomniano o tym filmie.
Co smutne, bo praktycznie każdy kto ten film widział, przyznaje że to coś innego. Głosujący na Oscarach zgodnie mówią prawdopodobnie wygra Chadwick, ale powinien Hopkins, bo Hopkins mając 83 lata robi tu absolutną życiówkę. A trudno się robi życiówkę jak trzydzieści lat wcześniej stworzyło się Hannibala Lectera, a jednak się da.
Film opowiada o mężczyźnie z demencją i córce, która próbuje mu pomóc. Niby nic czego byśmy wcześniej nie widzieli, ale pokazane w taki sposób – tego jeszcze nie było. Wraz z głównym bohaterem granym przez Hopkinsa próbujemy wędrować po meandrach jego umysłu zastanawiając się co się dzieję i co jest prawdą, a co nam się przysłyszało i dopowiedziało. W osiągnięciu tak zdumiewającego ,ale prostego efektu przychodzi scenografia. Nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałem film, w którym scenografia odgrywała tak istotną rolę dla fabuły (może Birdman, ale to zupełnie coś innego). Film rozgrywany głównie dialogami w obrębie jednego pokoju (wszak jest adaptacją sztuki teatralnej) w jednym z najlepszych debiutów reżyserskich jakie widziałem. Niekwestionowany film roku, a jak skończy się dekada, to z pewności w top dekady się znajdzie.
To w zasadzie tyle.
Zwrócę jeszcze uwagę na kategorię filmu międzynarodowego, w tym roku dość wyrównaną między Na rauszu i Quo Vadis, Aida? Z korzyścią raczej dla tego pierwszego, skoro Vinterberg dostał nominację za najlepszą reżyserię i uwielbiam Na rauszu to mój film roku zanim widziałem The Father, ale nie obraziłbym się gdyby Aida wygrała, bo to też film przejmujący i chwytający za serce. Pokazałby, że sposób Europejczyków mówienia o wojnie zupełnie odbiega od amerykańskich standardów. Z animacji polecam Soul. I tyle.
Mógłbym się tutaj pozmóżdżać nad tym, kto ma jakie szanse w danych kategoriach, ale mi nie zależy bo The Father powinien wygrać we wszystkich kategoriach, nawet w kategorii filmu animowanego i krótkometrażowego dokumentu. Ale niestety żyjemy w takim świecie w jakim żyjemy i prawdopodobnie wygra w jednej, może dwóch kategoriach, chociaż zwycięstwo Hopkinsa byłoby warte wszystkich nominacji.
Po więcej szczegółów czemu The Father wygrywa, odsyłam do swojego skromnego podcastu filmowego #cosobejrzanego: o tu, choćby i na Spotify albo gdzieś tam indziej
Ktoś w ogóle ogląda te #oscary2021, czy mogę postować memy sam dla siebie?