Po obejrzeniu serialu „Kariera Nikodema Dyzmy” zastanawiam się, jak on w ogóle został dopuszczony przez PRL-owskie władze. No dobra, z jednej strony pokazuje on w złym świetle zblazowane elity II RP. Ale z drugiej strony sam Nikodem Dyzma jest tak negatywnym bohaterem, że przy nim ci głupi politycy i ich puszczalskie żony wydają się nie być tacy najgorsi.
Jeśli ktoś tak jak ja, do tej pory znał tę postać tylko z filmu z Cezarym Pazurą, to może być zaskoczony jak czarnym charakterem jest Nikodem Dyzma. W filmie to prostacki, ale jednak sympatyczny i bystry facet, którego los przypadkiem wciągnął w życie warszawskiej śmietanki. W serialowym oryginale jednak Nikodem to człowiek podły i niegodziwy, pozbawiony jakiejkolwiek moralności. Złodziej, oszust, zdrajca, gwałciciel i morderca. I na dodatek dość głupi, a przy tym ogromnie zarozumiały. Gdy tylko może, to pomiata ludźmi. W zasadzie to fabuła tego serialu wydaje się przyznawać rację przedstawionej tam postaci pewnego hrabiego, która uważa, że człowiek ze wsi to cham pozbawiony w swej naturze honoru i niezdolny do jakichkolwiek osiągnięć intelektualnych. I Dyzma właśnie takim chamem jest.
Dziwi mnie, że taki serial powstał w ustroju gloryfikującym pochodzenie robotniczo-chłopskie.
#polska #film #seriale