Portret kobiety w ogniu…

Portret kobiety w ogniu właśnie ja obejrzał i jest oczarowan na tyle że musi zrobić wpis o tym chociaż zwykle tego nie robi:
+reżyserowane i scenariuszowane przez kobietę
+kartofliska południowej kornwalii (albo jakieś podobne rejony) tworzą piękna scenerię
+dzieje się w epoce wiktoriańskiej (albo jakiejś podobnej) dzięki czemu są fajen stroje i wgl
+kręcone przy naturalnym świetle i świecach co jest cool bardzo i przywodzi na myśl barry lyndon który (nawet pomimo swoich patriarchalnych korzeni) wybitnym dziełem jest
+wspaniały obraz przyjaźni miłości i siostrzeństwa bez wzgledu na różnice klasowe
+aborcja i siostrzeńska samopomoc w jej dokonaniu ❤️
+reprezentacja najczystszej i najpiękniejszej z miłości tj lesbijskiej
+pojawia się też chyba wiedźmi wątek (chociaż na tym się niestety wyjątkowo nie znam i nie mam pewności czy można go tak nazwać ale no tak się dla mnie skojarzył)
+buźka się sama cieszy przy oglądaniu i uśmiecha
+praktycznie brak m*żczyzn
-ale niestety jednak się pojawiają w jakichś trzech scenach (・へ・)
-w jednej z nich nawet odzywają :/
Ten m*ski pierwiastek bardzo mocno razi i póki co nie potrafię pojąć dlaczego reżyserka zdecydowała się na ten zupełnie niepotrzebny i psujący odbiór całości zabieg
Jednak mimo wszystko jest to kino ważne i ocierające się o wybitność i polecam je z całego serduszka każdej mirabelce ʕ•ᴥ•ʔ

#film #filmy #filmnawieczor #rozowepaski #recenzja #bloglajfstajlowychodtoka #chodtokpoleca