Zobaczyłem nowego Matrixa….

Zobaczyłem nowego Matrixa. Film w zasadzie niczym nie zaskakuje. Już po trailerach było widać, że odgrzewają kotleta w formie pozbawionego duszy blockbustera, porzucającego wizualny styl poprzednich i dokonującego dekonstrukcji głównych, lubianych bohaterów, w ich miejsce dorzucając dwa pęczki „Diverse and Strong Female Characters” o kolorowych kudłach i podręcając pokrętło akcji do poziomu „może nikt nie zauważy, że to bez sensu”. Zupełnie jak nowe SW i wiele innych. Jedyną nowością są ordynarne wstawki z poprzednich filmów. Najwyraźniej już nie wystarczyło pomysłu powtarzania fabuły zaprezentowanego w „Przebudzeniu Mocy”.

Zauważyłem ciekawą tendencję u siebie. Kiedyś z nadzieją czekałem na nowe filmy z serii. Teraz czekam z niepokojem i rezygnacją. SW, Terminator, Predator i wiele innych – wybitne dzieła, które ukształtowały pokolenia, zostają reanimowane w żenującą szmirę. Teraz boję się Indiany Jonesa 5 i nerwowo sprawdzam ile jest feministek zaangażowanych w projekt.

Problem z kinematografią przypomina problem z polityką – tak na serio, winni są widzowie i wyborcy. Producenci i politycy tylko dostosowują ofertę do niskich oczekiwań jak długo przynosi to zysk. Jeśli lecisz na taką szmirę do kina jak mucha do gówna, to przyłożyłeś/aś swoją cegiełkę do tego upadku. Absolutnie nie mam żalu do braci / siostrzyczek Wachowskich. Na ich miejscu odgrzewałbym kotleta nawet wcześniej.

#film
#kino
#matrix